poniedziałek, 18 lipca 2011

Szyjemy nowe buty.

Dzisiaj opowiem, jak to przed Wilczym Tropem buty sobie szyłem. Ogólnie o wyrobie butów i pracy ze skórą pisać będę jeszcze dużo. Chociażby po to, by wspominając stare czasy przypomnieć sobie także wszystkie buciki, w których ongi śmigałem na wyjazdach. Bo szewstwo to dla mnie prawdziwy temat-rzeka, w której pogrążyłem się od samego początku przygody z odtwórstwem.
I nie czarujmy się - głównie z powodu skąpstwa. 




No, bo co mi powiecie na taką kalkulację: za średniej jakości, kiepsko wyglądające i niezabezpieczone przed wilgocią buty rzemieślnicy wołają sobie 150-200 zł, zaś skórę wystarczającą spokojnie na dwie pary kupiłem na festiwalu w Drohiczynie za równo 50 zł. Każdego więc do szycia bucików namawiam, a dziś pokażę tutaj jak mi te moje ostatnie wyszły. 

Na warsztat wziąłem sobie but(y) z położonego nad Jeziorem Morzyckim Vipperow:


But z Vipperow za za Slawen in Deutschland....

Będę miał więc pasującą do odtwarzanej przeze mnie epoki oraz terytorium rekonstrukcję (o tem potem) butów z Połabia, o bardzo czytelnym, prostym i praktycznym kroju. Wykrój zrobiłem zresztą na bazie wzoru opracowanego wcześniej przez Dagra dla wysokich butów.
Cholewkę odpowiednio uciąć wystarczyło, ot i cała filozofia. Tak oto przedstawia się ten bucik na zamieszczonym w Corpusie... szkicu:

I za Corpus archäologischer Quellen zur Frühgeschichte auf dem Gebiet der Deutschen Demokratischen Republik (7. Bis 12. Jahrhundert)

Jako materiału użyłem skóry o grubości ok. 3mm, z której wykroiłem też podeszwy. Trzeba w końcu pamiętać, że podeszwy używanych we wczesnym średniowieczu były miękkie i generalnie niezbyt trwałe, a więc niestosowanie podeszwówki z twardego juchtu przybliża nas bardzo do historycznych realiów.

Nie oznacza to jednak, od razu że uszyjemy byle co! Moim celem było w końcu zrobienie takich butów, które bez uszczerbku zniosą deszcz, obozowe błoto, długie przemarsze i przedzieranie się (ale nie ich) przez lasy w pełnym uzbrojeniu. Sami oceńcie, czy wyszło!

Kopyto z Opola za Kultura Polski Średniowiecznej pod red. Jerzego Dowiata.

Dlaczego moje nowe butki odważyłem się tu dumnie nazwać rekonstrukcją?

Od razu bez bicia przyznam, jaki jest najsłabszy punkt tej tezy. Nie mam oto dokładnych informacji na temat rodzaju skóry, z jakiej były uszyte. Na załączonej fotce widzimy za to, że bucik jest dość gruby, mięsisty, i że jego podeszwę uszyto ze skóry takiej samej jak cholewka. Takoż i skórę bydlęcą 3mm w kramie drużyny Kniazia Sławomira, na festiwalu w Drohiczynie kupiłem. Jak garbowana była, zapytać zapomniałem, ale po smrodzie (a Drużyna moja głośno to potwierdzi) wnoszę, że raczej naturalnie :)

Jakkolwiek by nie było, do ich zrobienia używałem tylko historycznych metod i narzędzi. 

Zacznijmy więc od rozkroju. Czynimy go oczywiście na mokro, podobnie zresztą szyjemy. Woda, największy wróg w obozie, to podczas szycia nasz najlepszy przyjaciel. A oto i moje narzędzia, tudzież wykrój butków:


Przedstawiając je, trzeba zwrócić uwagę na parę szczegółów.

Zacznijmy więc od wykroju, a raczej mojej jego interpretacji. Otóż przypatrzywszy się dokładnie zdjęciom, zdecydowałem się założyć, że:
  • po pierwsze szew spajający cholewkę biegnie po stronie wewnętrznej, 
  • po drugie, iż posiadały one niski zapiętek a krawędzie podeszwy zwinięte były do wewnątrz (co widać na zdjęciu), 
  • po trzecie zaś zewnętrzna strona cholewki zachodzi lekko na drugą w miejscu gdzie wiążemy buta. 
Stąd krótki języczek. Jest to jednak tylko i wyłącznie moja interpretacja tego znaleziska, z którą oczywiście zgadzać się nie trzeba.

Drugą sprawą są moje narzędzia. Powszechny we wczesnym średniowieczu typ nożyczek, czy wykonane z brązu igły nie powinny raczej zaskakiwać. Do szycia lniana dratwa, po wierzchu przejechana bryłką rozmiękłego w słońcu wosku. Próbowałem ją też w wosku wygotować, tak żeby nim nasiąkła w całej objętości. Ten eksperyment jednak zbytnio się nie powiódł, gdyż tak potraktowana dratwa była po wyschnięciu bardzo krucha i łatwo się rwała.

Narzędzia z Pomorza za T. i R. Kiersnowscy, Życie codzienne na Pomorzu wczesnośredniowiecznym


Moją prawdziwą dumą jest za to pięknie wykonana rekonstrukcja szydła z Gdańska! Zamówiłem ją swego czasu u jednego kowala sprzedającego swe rzeczy na allegro - i doprawdy, nie żałuję tego. Do szycia butów używałem go właściwie po raz pierwszy, przeto podszedłem do całej akcji dość sceptycznie, tak że - wstyd przyznać - miałem najpierw w planie użyć współczesnego. Od tego bezeceństwa odwiodły mnie jednak liczne zalety mojej rekonstrukcji, takie jak idealne dopasowanie do dłoni, oraz dobry kształt i grubość szpili. Nie ma zresztą rzeczy doskonałych, bo w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku przekonałem się, że w rzeczywistości było ono o wiele mniejsze. Zapewne więc dopasowane do wielkości dłoni ówczesnych mieszkańców grodu...

Tak uzbrojony przystąpiłem do zszywania cholewki z podeszwą szwem zakładkowym i dwuigłowym ściegiem, który ładnie przedstawia ten oto rysunek:

Szew zakładkowy, ścieg dwuigłowy za Anną B. Kowalską w: In Ggremio - in praxi. Studia nad średniowiecznym skórnictwem, Szczecin 2009.

Szyłem używaną powszechnie we wczesnym średniowieczu metodą na wywrotkę, którą sam, dla uniknięcia motoryzacyjnych skojarzeń, wolę jednak nazywać wywijką. Chowamy więc lico do środka i jedziemy naokoło:


Powtarzamy to po raz drugi i chowamy buty do wiaderka z wodą. Przed nami najtrudniejsza część szycia - wywracanie ich na drugą stronę! Kiedy skóra dostatecznie nasiąkła już wodą, wyjmujemy ją i próbujemy wyciągnąć ręcznie co się da. Do ich uformowania przydatne będą jednak dodatkowe narzędzia:


W praktyce wygląda to tak, że wstępnie wywiniętą skórę obciągamy (to najwłaściwsze słowo dla tej sytuacji:) na trzonku od młotka, a później wpychamy kopyto i dobijamy naokoło. Efekt powinien wyglądać mniej więcej tak,


... lecz zanim zeszyjemy wewnętrzne łączenie cholewki, musimy jeszcze poczekać, aż z takim (wierzcie mi) trudem nadana skórze-trójce forma wyschnie. Później musimy dobrze dopasować zakładkę dla naszych ostatnich szwów i zająć się ostatecznym wykończeniem butów. Zgodnie z oryginałem dodałem charakterystyczne podwójne wycięcia na rzemyki, a całość nasączyłem na gorąco mieszaniną słoniny z woskiem pszczelim:


Teraz tylko pytanie, jak buty przeszły wyprawę! No cóż, nie ma co gadać: Wilczy Trop był dla nich ciężkim testem. Burza, grad, błoto, leśne poszycie, kije, gałęzie i kolczaste krzaki. Ganianie w uzbrojeniu po polach i lasach, przeprawy przez strumienie...
Coś pięknego!



Efekt?
Uwaliły się, drugiego dnia przemokły, po części się zgniotły, dopasowały do stopy.  
Uszkodzeń jakichkolwiek - brak.


Teraz więc tylko przemyć, podsuszyć, znowu natrzeć tłuszczem...
I na następną wyprawę!

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podstawowa literatura:


Jak pod obrazkami, a reszty standardowych pozycji, ani ich bibliografii kopiować mi się już nie chce. Kto poszuka, ten znajdzie ;P

9 komentarzy:

  1. p.s.
    Zgodnie z uwagami Anny B. Kowalskiej rozprułem i zmieniłem szew cholewki, który teraz poprawnie chowa się do środka zamiast na zewnątrz białą dratwą świecić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry artykuł i świetnie pokazany proces robienia buta, wyjaśnia więcej niż przeciętny poradnik o.O
    Jeśli jeszcze tu zaglądasz, mógłbyś zdradzić jak wyglądają buty po zmianie tego bocznego szwa tak by chował się do środka i jak to uzyskałeś?

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie, że zaglądam. Póki co nie mam czasu pisać na blogu, ale jak się uda to na wiosnę/lato będzie już co poczytać.
    Przykładowa fotka z innej notki: http://3.bp.blogspot.com/-EFjkwDDJjxQ/ULDxAG9zpxI/AAAAAAAABWs/9SVLftHN9f4/s1600/rak1.jpg
    Pozdr!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż się dziwię, że dopiero teraz tutaj trafiłem. Ale może trafiłem wcześniej, a nie zwróciłem uwagi.
    Mam jedną uwagę technologiczną - oczywiście rozumiem, że wykorzystałeś skórę 3 mm ze względu na jej wytrzymałość i dlatego, że szedłeś na Wilczy Trop :) Ale jak pokazują badania jakościowe z Gdańska (i z całego Pomorza w ogóle) skóry takie zdarzały się niezwykle rzadko. zwykle 45-40 % (wahnięcia w zależności od stanowiska) stanowiły skóry o grubości nie przekraczającej milimetra (!) w tym z młodych cieląt, zwierzyny łownej, kóz i (bardzo rzadko) owiec. Natomiast tak grube skóry bydlęce to naprawdę rzadkość.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście rozumiem, że trafiłeś tu dopiero teraz :) ale o rodzajach skóry, z której szyto obuwie, pisałem całkiem niedawno: http://asmund-pgd.blogspot.com/2014/09/obuwie-sowian-poabskich.html

    Zgodzę się, że gruba skóra bydlęca była stosowana rzadko, ale w świetle tego co pisał Schuldt jej użycie nie jest wcale błędem.

    Powód popularności skóry bydlęcej w dzisiejszym odtwórstwie jest nawet bardziej prozaiczny niż jej wytrzymałość (jakbym się tylko nią kierował to bym wziął twardą podeszwówkę albo wręcz gumą podkleił:). To jest po prostu skóra najłatwiej dostępna i wszędzie można ją kupić.

    Tutaj http://www.vikingsofbjornstad.com/MuseumHaithabu.htm np. widać bardzo porządne rekonstrukcje z koziej skóry. Wygląda całkiem solidnie.
    Jeżeli wiesz, gdzie można dzisiaj taką dostać - chętnie przetestuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jest tak prosto ją dostać :) Mnie się udało tylko raz i to niewiele - akurat na parę małych butów. Mam tylko jedną metodę na to - szukać i szukać, aż się znajdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Byłoby świetnie, jakbyś wrzucił link do jakichś fotek. Albo napisał chociaż jak się zachowują i czy dają radę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Po ponad roku powiem tyle:
    Niestety nie mam fotek, ale buty zdały egzamin nadspodziewanie dobrze. Wystarczyło je systematycznie impregnować i dopóki nie trzeba było chodzić po asfalcie czy betonie, przetarcia prawie nie miały miejsca. Oczywiście po intensywnym sezonie już się nieco zużyły, ale w granicach rozsądku. Dobrze, że zrobiłem je trochę przyciasne (mniej-więcej o pół numeru za małe), bo skóra kozia okazała się tak elastyczna, że gdybym zrobił je idealnie na miarę, to po kilku imprezach użytkownik zostawiałby 4 ślady :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie!
    Ja niedługo będę szył kolejne, bo stare już trochę schodzone i połatane na spodzie. Wszystko przez te góry, w nie trzeba uszyć sobie jakieś trolloczłapy z piątki. Czyli tzw. chodaki, kiedyś pewno też zrobię.
    Pozdr!

    OdpowiedzUsuń