Czerwiec leci i leci, a ja tu jeszcze nic nie napisałem. Gdzie indziej za to piszę i pisać jeszcze muszę, zbliża się zresztą szybko koniec semestru - i ilość rzeczy do napisania wzrasta w zastraszającym tempie. A blogas leży odłogiem. No, ale przecież tak wcale nie jest, żebym się tu tylko uczył. Nie powiem też, aby Euro 2012 było mi tak całkiem obojętne. Na parę krótszych wycieczek także się załapałem, choć dłuższe i poza miasto odkładam na termin po sesji. A dzisiaj, konkretnie zaś teraz - w przerwie między meczami - napiszę kawałek tekstu o krótkich wycieczkach.
Na początek weźmiemy malutką wyprawę do Poczdamu. Z mojego Studentendorfu jest tam całkiem blisko.
Pierwszy widok na miasto z długiego mostu zaraz po wyjściu z dworca prezentuje się tak. Jak widać nie tylko Polska w budowie i nie tylko nasi na Euro nie zdążyli. Poczdam jest zresztą bardzo swojski i pełno w nim bloków z wielkiej płyty oraz różnych ulic o komunistycznych nazwach, co jako żywo zawdzięczamy istnieniu DDRu.
Jest to jednak przede wszystkim miasto przeżywającego właśnie swój pośmiertny jubileusz (300 lat stuknęło, jakby w mordę strzelił!) Fryca, tak więc i nic dziwnego, że kroki swe skierowałem od razu w stronę parku Sansoucci.
Ten park jest bardzo duży, stanowczo zresztą za duży jak na dzień zwiedzania. Mieści się w nim kilka pałaców, których ani myślę wymieniać, tudzież dalej i szczegółowiej charakteryzować. Po pierwsze sztandarowy, ten o nazwie parku:
Po drugie taki niby nowy, z francuska pisany:
Po trzecie zaś taki, którego nazwy na żadnej tabliczce nie zauważyłem, ale zdecydowanie najbardziej przypadł mi do gustu:
Za nim był jeszcze jeden, ale szkoda na niego nawet miejsca tracić. Idziemy więc dalej. Nawiasem mówiąc właśnie skończył się mecz Anglia-Szwecja, najlepszy jaki póki co podczas tego Euro widziałem. Mistrzostwa to zresztą dobra okazja, by lepiej poznać sąsiadów. Większość z nich to Chińczycy, Nepalczycy, Hindusi. Jest tu też Egipcjanin, Hiszpan i dwie Niemki, plus sąsiad z naprzeciwka, co zawsze wiesza gacie na kaloryferze.
Ja rzadziej, bo rzadziej piorę...
Ja rzadziej, bo rzadziej piorę...
Wracając zaś do tematu: w Poczdamie ślicznie jest,
i na pewno się jeszcze nieraz tam wybiorę. Mają tu nawet ruską wioskę z początku XIX w., zbudowaną dla ówczesnego odpowiednika Chóru Alexandrowa, którego nieszczęśni członkowie zostali królowi pruskiemu podarowani przez cara...
Alexandrowka, a właściwie jej część. |
...a także drugą Bramę Brandenburską, ładniejszą podobno, której jednakże jeszcze jakoś nie widziałem. Z rzeczy bardziej dorzecznych, odwiedziłem też niegdysiejszą siedzibę naszego znajomego Jaksy, a więc Kop(a)nik.
Za: http://s59berlin.files.wordpress.com |
Niestety dzisiaj nie wygląda on tak, tylko troszkę inaczej. Jest tam znaczy pałacyk i kolekcja nowożytnych mebli, którą jednak nie będę tu nikogo męczył. Odwiedziłem też cytadelę Spandau...
...i Nową Synagogę na Oranienburgerstraße, w której doprawdy nie ma za wiele do pooglądania.
tak, na dobranoc dosłownie. O życiu codziennym na obczyźnie, fenomenie pewnego miejsca o niezwykłej aurze, tudzież ciekawej pracy opisującej uzbrojenie Słowian Połabskich - napiszemy niebawem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz