Nie tak dawno pisałem o wykańczaniu mojej rekonstrukcji tarczy, której szczątki odnaleziono w połabskim Łączynie. Rzeczywiście, o mało jej wtedy całkiem nie wykończyłem - jak obodrzyccy możni swojego knezia Gotszalka w tymże samym grodzie...
Miałem z nią parę problemów, podobnie jak zresztą ze sobą. Zacznijmy od tego wspólnego, czyli od bezmyślności. Nią to się głównie kierując tak pewnie i konsekwentnie jak sam Bronek w kampanii, zaufałem pamięci i o ten raz jeden za mało spojrzałem do kompa. I źle żem dziury nawiercił pod nitowanie pętlicy. Pętlicy zresztą sznurowej, na którą się strasznie uparłem i pod nią to ustawiłem sobie wszystkie nity - odwrotnie niż w zabytku! W ogóle nie najlepszy miałem na nią pomysł, lecz poratował mnie Mścidrug, który zamieścił na fejsie rysunek swojego pomysłu:
Rys. Mścidrug, da się to powiększyć. |
Jak widać jego koncepcja bardziej trzyma się kupy niż wszelkie moje wymysły, a przedstawiony w niej układ nitów i jego wykorzystanie do mocowania pasów faktycznie ma wiele sensu. I na tym się z grubsza oparłem, sam nieco też pomyślawszy. Pierwszy więc problem odpada.
Drugim były nity.
Użyłem wówczas stalowych, bardzo niepoprawnie. Skąd wziąć nity miedziane? Różnie próbowałem. Kupiłem więc na allegro miedziane i nawet mosiężne - jednak za krótkie były. Szukałem poza allegro, fachowców pytałem. Usiłowałem przedłużyć trzpienie poprzez kucie, a wreszcie zdesperowany szukałem po rzemieślnikach i zamieszczałem daremnie posty na fejsiku. Odzewu żadnego nie było, to wziąłem się za to samemu.
Podgrzałem więc na kuchence pręt miedziany, szóstkę. I rozklepałem na końcu. Wyszło dość zachęcająco, lecz trzpień się giął i rozbijał. Zastosowałem zatem rurkę, skądś wygrzebaną w garażu.
Średnica jest taka sama, więc nity krzywe nie wyjdą. Rozkułem...
...i wyszło to wszystko tak ładnie, jak nigdy bym nie podejrzewał:
A teraz powtarzamy całość tyle ile trzeba i mamy już komplet nitów gotowych do dzieła!
W ten sposób można zacząć dodawać pętlice...
...tudzież i pas nośny...
...a potem załatać dziury po źle umieszczonych nitach:
Dzięki temu już mamy skończoną robotę, a tarczę czeka dość długi i szczęśliwy żywot. O ile mi jej ktoś w bitwie czasem nie wykończy...
Klikaj, powiększaj - promocja: 100 kilo (bajtów) gratis! |
Osobną kwestią jest oczywiście oklejenie wewnętrznej strony materiałem. W swoich komentarzach Mścidrug uznał to za błąd, ale jeżeli przyjrzeć się dobrze np. szkicowi z publikacji Biermanna i Goßlera...
Szkic wewnętrznej strony pozostałości tarczy za Felix Biermann, Norbert Goßler, Handel und Handwerk in der früh- und hochmittelalterlichen Westprignitz, Wiesbaden 2013, s. 220, Abb 11, 2. [POWIĘKSZAJ W TE PĘDY!] |
...to widać, że spod pierwszej grupy nitów wystaje jakieś włókno. Ja na początku myślałem, że może to pozostałość po oderwanej sznurowej albo łykowej pętlicy. Stąd pomysł na ten dziadowski uchwyt, który był w pierwszej wersji:
Jednakże równie dobrze mogła to być po prostu resztka płótna wyściełającego wnętrze tarczy. Dlatego właśnie uważam, że chociaż wyklejenie tej strony materiałem nie musi być poprawne, to jednak na sto procent nie jest także błędne. To jedna z paru opcji, w jaki można to zrobić. Teraz wybrałem taką, kiedyś może inną.
Na tym się kończy przygoda z wykańczaniem tarczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz