poniedziałek, 21 maja 2012

Bode Museum, broń i Bolesław II

Dzisiaj następna część wpisu o małej wycieczce na Wyspę Muzeów. Obskoczyliśmy już Neues, w którym można też było zobaczyć znaleziska Wilhelma Unverzagta z wykopalisk prowadzonych na początku lat trzydziestych w Santoku


Nie wszystkie naturalnie - ostroga i bełty z kuszy, jakby się jakiś nowicjusz tu zabłąkał - pochodzą z wczesnego średniowiecza. Niewątpliwie jednak z tej są wyłożone tutaj na dokładkę słowiańskie znaleziska z terenu dzisiejszego Berlina:


I jeśli już o archeologii Berlina mówimy, to winien Wam jestem uściślenie pewnej informacji, podanej ostatnio na marginesie relacji z Märkisches Museum. Rekonstrukcja bramy wschodniej słowiańskiego grodu w Spandau jest reprodukowana w bardzo wielu książkach, ale pochodzi nie od Joachima Herrmanna, lecz z pracy Adriaana von Müllera, który wraz z żoną prowadził tam badania opublikowane w pięciu opasłych tomach:


Kończymy jednak z Neues- i przenosimy się do Bodemuseum, gdzie możemy podziwiać bardzo ciekawą kolekcję numizmatów. Mamy więc znowu naszego starego znajomego, Jaksę z Kopnika (1050/60): 



Margrafa (w pisowni bądźmy tu niemieccy, całkiem dosłowni, bez polotu i genau!) Ottona I z Brandenburgii (1170-1184):



Margrafów Miśnieńskich: Konrada (1130!)



...i Ottona Bogatego (1170).


Wszystkie one bardzo ładnie oddają rozmaite niuanse używanego w XII w. na słowiańskim pograniczu uzbrojenia. Zauważymy tu hełmy stożkowe, w przypadku Konrada jak widać nawet w wersji żebrowej, kolcze kaptury, różne rodzaje pancerzy sięgających do kolan, profilowane tarcze w kształcie migdała, nieraz zaopatrzone w umbo oraz miecze i charakterystyczne proporczyki w formie gonfanonu z wieloma językami, przytwierdzone do włóczni...

Nie to jednak zrobiło największe wrażenie, bo można tam było zobaczyć denar przypisywany Mieszkowi I (choć o ile dobrze pamiętam wykład na archeo, to robi się on ostatnio coraz bardziej bolesławowy...):


i ten malutki denarek Bolesława Szczodrego, zwanego w historiografii i Śmiałym:


Nie są to widać jakieś wielkie dzieła sztuki, przedstawienie tarczy w formie wydłużonego trójkąta o wyodrębnionych (wzmocnionych zapewne) brzegach to schematyzm w czystej wręcz postaci...
ale nie o to przecież chodzi!

(!!!)

I jeśli już jesteśmy w temacie dwunastowiecznych przedstawień uzbrojenia, to znalazłem tam jeszcze taki oto kapitel z klasztoru benedyktynów w Huysburgu (naprawdę:) koło Halberstadt, datowany na lata 60.-70. XII w.:


Widać tutaj wyraźnie wojownika odzianego w pancerz z rękawami sięgającymi za łokieć i z kapturem kolczym przedstawionym jednoznacznie jako jego jednolita część. Kaptur włożony jest pod hełm żebrowy w formie stożka, pozbawiony nosala. W prawej ręce trzyma nasz rycerzyk schematycznie przedstawioną włócznie o grocie ze skrzydełkami, w lewej widzimy przedstawiony z profilu - jeżeli tak w ogóle można rzec o tarczy - profilowany (a jakże!) szczyt o typowej formie, jaką łatwo zaobserwujemy na monetach z tego samego okresu. Tarcza zaopatrzona jest oczywiście w umbo, spiczaste, o ząbkowanym brzegu.

Nie mam teraz pod ręką żadnej literatury i nie w głowie mi teraz grzebać po jakichś książkach, jednak (kto ma czas niech mnie poprawi w komentarzu!) przedstawienie tego typu (VI wg Andrzeja Nadolskiego) włóczni wydaje mi się być w XII w. oczywistym już (celowym?) anachronizmem. Stawiałbym na to, że jest to akurat tutaj broń bardzo symboliczna, święta i ceremonialna.

Bo raczej nie myśliwska... ;)

Najlepsze jest, że te wszystkie rzeczy - nie mówiąc już o starożytnościach! - zobaczyć można w jeden dzień!

Następny wpis na pewno będzie za to bardziej turystyczny, berliński i współczesny...

niedziela, 13 maja 2012

Maj i Neues Museum...

Kiedy myślałem o tym, jak będzie wyglądać moja pierwsza majowa notka, to byłem przekonany że napiszę w niej właśnie o tym, jak załapałem się tu na swój jedyny zapewne (w Polsce się tam pojawić jakoś nie planuję;) w tym życiu pochód pierwszomajowy...


...by wypić sobie piwko pod DDRowskim pomnikiem Wielkiego Dziada ze swoim długoletnim sponsorem...


...lub o tym, jaki kosmiczny wręcz syf megakazachstański był w parku przy Schlachtensee przez cały długi weekend. Słowem, przynudzałbym tutaj o takich tam właśnie studencko-turystycznych małych osobliwościach.

Na szczęście jednak nie będę już dziś musiał wciskać Wam ciemnoty jakiejś komunistycznej o jasnych stronach życia codziennego pasożytów społecznych, żyjących na koszt podatnika. Pogoda jak widzicie była bardzo dobra, ludzie jeździli sobie trabantami, piwo też w miarę tanie - i w ogóle.
Fajnie...

To teraz już przejdę do rzeczy. Bynajmniej zaś nie codziennych, gdyż takie tylko dziś właśnie (razem tym razem pisane) na Wyspie Muzeów widziałem!

Na rozgrzewkę zapodam Wam jednak najpierw kilka słowiańskich obrazków z naszej wcześniejszej wycieczki do Märkisches Museum:


Jak sama nazwa wskazuje, jest to muzeum Berlina i Marchii Brandenburskiej. A skoro tak, to można naturalnie w nim zobaczyć...


...makietę słowiańskiego grodu w Spandau (Spędowo), w której nie uwzględniono niestety znanej rekonstrukcji z piękną czaszką olbrzymiego jelenia zawieszoną nad bramą. Kto ciekaw, niechaj zajrzy do Slawen in Deutschland...


A my tymczasem zaglądniemy do paru gablotek z drobiazgami z grodu:


...były więc srebrne grzywny,


...i była ceramika typu Menkendorf i Bobzin - to ta z pokrywką, jeśli mnie moja pamięć wykładów na archeo nie myli - tudzież drewniany czerpak...


...oraz w ogóle trochę drobiazgów z życia codziennego naszych Słowian, a więc sierpy, ostrogi, grzebienie, kabłączki skroniowe - w tym także te charakterystyczne dla strefy nadbałtyckiej, w formie zagiętej rurki - nożyki, (kultowa?) figurka konika, a także...


to bardzo ciekawe i w jakże prostej formie zrobione - krzesiwko!

I to by było na tyle, jeżeli o Märkisches chodzi. Są tam też inne rzeczy, jest fajna broń z późnego i z czasów nowożytnych, jest mnóstwo o XVIII i XIX w., a nawet fotoplastykon. No, ale to już nie u mnie - zapraszam do Berlina!

Tymczasem tutaj na blogu przejdziemy wreszcie do sedna, a więc na Wyspę Muzeów. Na sam początek, w Neues Museum, natknąłem się przypadkiem - bo na malutkiej wystawie o niemieckiej archeologii - na dwie bardzo fajne rzeczy:

Na piękny, pochodzący z XI w. miecz typu X znaleziony w Wolkow koło Neubrandenburga, którego głownia  została zaopatrzona jak widaćw dość głębokie zbrocze:



...tudzież datowany na XI-XII w. nóż bojowy z Dymina! I jemu też poświęcimy troszeczkę więcej uwagi:

nasz nożyk jest jak widać świetnie zachowany. Posiada rzeźbioną, cisową rękojeść. Od strony ostrza jest ona opleciona cieniutkim, miedzianym zapewne, drutem. Sam drut jest spleciony w grubszą linkę, owijającą drewno rękojeści.
Końcówka trzpienia wystaje z tyłu, zaklepana w charakterystyczną dla Słowiańszczyzny nadbałtyckiej wolutę. Wykonany ze stali, jest długi na ok. łokieć, przy czym rękojeść byłaby dla mnie za krótka o jakiś centymetr.

Znalezisko zostało uwzględnione w Corpus archäologischer Quellen zur Frühgeschichte auf dem Gebiet der Deutschen Demokratischen Republik (7. Bis 12. Jahrhundert), t. 47/17, gdzie też możemy znaleźć dokładnie rozrysowany wzór, zdobiący rękojeść:


Jak widać choćby na zdjęciach, jest to przepiękna broń i w przyszłym sezonie - w tym limit już wyczerpany - na pewno się wystaram o jej rekonstrukcję.


Nie zapomnij kliknąć na zdjęcie, żeby powiększyć!


Kolejną niespodzianką skrywaną przez Neues Museum był srebrny skarb z Lisówka,




...ze słynną figurką dzierżącego okrągłą tarczę i włócznię jeźdźca na czele.




Figurkę tę kojarzymy chyba już wszyscy ze znanym w rekonstrukcji artykułem Pawła Rudzińskiego o tarczach. Niestety nie wziąłem go do Berlina i teraz nie mogę sprawdzić, czy uwzględnił on także te dwa zdobione umba ze Spandau. Ja o nich w swoim dawnym artykule o uzbrojeniu indywidualnym Słowian Połabskich na pewno nie wspomniałem, a że posiłkowałem się naturalnie także tym tekstem i zawartą w nim tabelką - to albo się strasznie zgapiłem, albo znalazłem w tym muzeum teraz coś nowego*. 

Daty wykopalisk niestety nie podano, jednak pochodzenie samych zabytków szacuje się na okres pomiędzy drugą połową XI, a końcem pierwszej połowy wieku XII. Przyda się więc jak najbardziej także w mojej pracy:


Czy w rekonstrukcji, to wątpię. Zgodnie z ogólnym przesłaniem artykułu Pawła Rudzińskiego nie wiązałbym okrągłych umb (i takichże tarcz z umbami) ze słowiańskimi wojami nie wywodzącymi się spośród ścisłych elit, których członkowie tego rodzaju typowo skandynawską broń mogliby ewentualnie dostać w podarunku. Ja, szeregowy drużynnik, tego drugiego złoconego umba nie ruszę na pewno!

Co do ażurowego, to trzeba dobrze poszukać, sprawdzić i pomyśleć. To może być oczywiście bzdurne przypuszczenie, ale kto wie czy nie okaże się czasem, że to akurat to umbo jest z końca XI/początku XII w. i jako takie pasuje raczej do migdału?


Jeżeli chodzi o Spandau, to było jeszcze więcej dość ciekawych rzeczy, a w tym:


 broń rozmaita,



...ostrogi i sprzączki do nich, poza tym też cała masa przedmiotów codziennego użytku, takiego jak noże, osełki, przęśliki i gliniane grzechotki, tudzież przybijak ciesielski drewniany oraz ceramika i sierpy, które już Wam daruję.




Nie podaruję jednak dowodów na obecność w grodzie szewców i rogowników, którzy takie oto półprodukty i produkty nam pozostawili:




...a zanim Wam pokażę kolejne słynne znalezisko, które też zawsze chciałem zobaczyć, to wrzucę jeszcze pochodzącą również ze Spandau szklaną biżuterię.




Widzicie już na pewno, że Spandau to był całkiem niczego sobie gród. Znaleziskami obdzielił dobre dwa muzea, a nie zdziwię się wcale jak i w przyszłości znajdę także gdzieś coś stamtąd. Tymczasem jednak zaprezentujmy wszystkim słynną figurkę ze Schwedt!


Kliknij, żeby powiększyć!

Nasz szczerze prasłowiański ziomek - wypisz wymaluj, Ferdek Kiepski w koszulinie długiej, rozchełstanej - stoi tu w doborowym towarzystwie (kultowego?) konika i złotego pierścienia ze...
Spandau.

Żeby jednak nie pokazywać kolejnych materiałów z tego grodu, co mi tak zdominował dzisiejszego posta, zaprezentuję jeszcze jedno słynne i niezwykle piękne znalezisko. Jest nim waga z Bergen na Rugii (sprawdziłem w literaturze, Joachim Herrmann;), plus kilka odważników i specjalne pudełko:


Kliknij i powiększ


...i to by dziś było na tyle. Byłem też i gdzie indziej, gdzie także co nieco widziałem. Tyle tylko, że to by było akurat to małe co nieco, po którym ten post spasłby się już jak świnia i nieodwołalnie. A my o Knury dbamy i do koryta paszy na noc nie sypiemy. Że tak się wyrażę...

_________________________________________________________________________________
26 VII 12: znalazłem oczywiście, są oba! W tabeli (8-9), datowane na XI wiek. To ażurowe ze znakiem zapytania...