piątek, 31 października 2014

Kłopoty z tarczami...

W mediach społecznościowych - obojętnie, na fejsie, blogasie, czy na naszej klasie - staramy się zazwyczaj pokazać z dobrej strony. Wrzucamy te lepsze fotki z fajniejszych wyjazdów. Nawet, jeśli naprawdę w ogóle fajne nie były. Bo własny wizerunek tworzony przez nas samych jest z swej istoty - fałszywy. I bardzo jednostronny. 

Nie może też być inaczej, bo trudno o obiektywizm kiedy w grę wchodzi ego. Dlatego nie będę tu ściemniał, że ja tę tendencję przełamię, dokonam niemożliwości i stanę się obiektywny. Pokażę Wam za to kawałek tej ciemnej strony odtwórstwa, kiedy nie wszystko wychodzi. I subiektywnie przedstawię...


...moje kłopoty z tarczami. Po pierwsze tarcza z Lenzen. Tu wszystko szło idealnie do czasu skończenia korpusu. Okazało się, że samo klejenie listew na sklejkę, a nawet zrobienie plecionki z łyka i trawy, było śmiesznie łatwe. Przynajmniej w porównaniu do pracy nad powłoką.


Po pierwsze - hipoteza Pawła Rudzińskiego o malowaniu desek pokrytych półprzejrzystą surową skórą nasmarowaną olejem, przez którą miały prześwitywać wzory skreślone na ich powierzchni. Jak widać na załączonych obrazkach, weryfikacja pomysłu zawartego w świetnym skądinąd artykule Tarcza we wczesnośredniowiecznej Polsce na tle europejskim. Od plemienia do państwa, Acta Militaria Mediaevalia, t. V, Kraków-Sanok 2009, s. 21-78 (zwł. 38-39), wypadła niepomyślnie

I nie wiem naprawdę, dlaczego!



Z początku, tudzież na mokro, skóra była faktycznie trochę prześwitująca i miałem nadzieję na więcej w toku dalszej obróbki. Niestety! Im bardziej schła, tym mniej było widać pod spodem. I nic nie pomagał tu olej: na zimno, czy na gorąco - zupełnie bez różnicy. Bo w żadnym z tych przypadków powłoka nie robiła się wcale bardziej przezroczysta, a tylko oślizła i tłusta...

Zostaje jedynie pytanie: gdzie popełniłem błąd?

Może za dużo razy ta skóra była moczona? To jednak nie trzyma się kupy, skoro sam Saxo gramatyk pisał o polewaniu tarcz wodą przed walką. Może nie taka jak trzeba? Za gruba? Niegarbowana? Ale tak pisał Rudziński, że przecież ma być surowa! I nie wiem.
Ktoś mnie oświeci?

Ale to jeszcze nie wszystko. Problemów jest tutaj więcej. Bo przy obróbce surowa skóra zachowuje się zupełnie inaczej, niźli garbowana. Nie można jej na ten przykład, tak prosto i łatwo naciągnąć. Jest twarda jak zrogowaciała i bardziej przypomina w tym blachę niż filc, czy tkaninę. Z jednej strony to dobrze, bo będzie mocna i trwała. Z drugiej wystarczy spojrzeć na pierwszy obrazek w tym wpisie. Brzydka jest i pomarszczona, a nie ma dobrego sposobu, by sobie z tym jakoś poradzić. 

Konstrukcja wewnętrzna tarczy jest przecież elastyczna, więc nie da się skóry naciągnąć np. na deski pod spodem. Żeby wyrównać powierzchnię trzeba by było chyba wszystko rozpruć, a potem naciągnąć na jakiejś ramie. Pomijając już fakt, że nie mam ani ramy ani odpowiednich odciągów, po całej tej procedurze i tak musiałbym wszystko raz jeszcze zszyć wokół korpusu. I musiałbym szyć to na mokro. A wtedy, jak wiadomo, skóra się znowu pomarszczy...

Ktoś widzi wyjście z tej matni?

Dla mnie wydaje się proste: przyznajmy się do porażki. Przynajmniej takiej częściowej: 

1) pomalujemy od zewnątrz skórzaną powłokę tarczy, a weryfikacje przypuszczeń Pawła Rudzińskiego odłóżmy na inny termin i eksperyment z nową partią skóry. Może nieco cieńszej. 
2) Nie rozpruwajmy konstrukcji, tylko ją wykończmy. Krawędzie trzeba będzie obszyć, bo ta skóra jest jak blacha i trzeba ją zabezpieczyć. Inaczej przy uderzeniu można się nawet nią pociąć! Założę normalnie pętlice i przenituję się przez nią, tak jak to zrobiono w znalezisku. Wtedy być może wszystko nieco się wyrówna. 
A nawet jeśli i nie, cóż - taka już jej uroda!

Paweł Rudziński pokazał w swoim artykule inny przykład eksperymentalnej rekonstrukcji tarczy, zrobionej tym razem w konstrukcji plecionkowej:


Tarcza plecionkowa za Pawłem Rudzińskim, Tarcza..., s. 50

Coś takiego miał też Razosław u nas na Nowej Rudzie. Otóż i swego czasu wpadłem na świetny pomysł, by za przykładem Mścidroga i zrobić...


Znalezisko z Gross-Raden za Pawłem Rudzińskim, Tarcza..., s. 45

...replikę umba (?) z Groß-Raden...


...a potem to wszystko połączyć!

Pomysł zaprawdę prześwietny, gorzej z wykonaniem. Już wszystko tam obrobiłem, już ciosałem środek...



...i cóż mam więcej tu ściemniać? Tak ładnie żarło - a zdechło! 

Tu rozwiązanie jest proste: zrobić to wszystko od nowa, tym razem z lepszego drewna. To było po prostu za kiepskie i miało pęknięcie gdzieś w środku. Pomimo to cel jest jasny i chociaż wiadomo, co robić!

Jeżeli przychodzi Wam do głowy coś konstruktywnego, wiecie co poszło nie tak, macie jakieś pomysły - zapraszam do wpisywania wszystkiego w komentarzach!