sobota, 27 grudnia 2014

Słów parę o trzewiku z Niemczyc

Dziś nie bawimy się w szewców. Zgłębimy tu inne tematy. Porozmawiamy o pochwach, tych takich, wiecie - mieczowych...

Jak każdy kto tu zagląda powinien raczej wiedzieć, dawno, dawno temu miecze były ostre. Z tego powodu końcówkę pochwy należało wzmocnić. Jednym ze sposobów w jaki można było to zrobić, to właśnie zaopatrzenie jej w metalowy trzewik

Jak nas poucza poglądowy artykuł autorstwa Andrzeja Janowskiego i Tomasza Kurasińskiego, Miecz i pochwa - razem i osobno. Wstęp do problematyki,
s. 84-89, nie był to wcale sposób najpopularniejszy. Stosunek ilości odnalezionych mieczy wczesnośredniowiecznych do znanych nam trzewików waha się bowiem w granicach od 5 do 10%...

Trzewik z Fresendorf, za Corpus..., 5/7, Abb. 4.

O wiele łatwiej było przecież użyć materiałów organicznych: skóry, rogu lub drewna, albo np. przeszyć pochwę u dołu cienkim brązowym drutem. Ponieważ przedstawienia ikonograficzne trzewików u pochew mieczowych spotykamy przeważnie na wizerunkach konnych wojowników, śmiało możemy uznać te okucia za elitarną oznakę statusu. Coś więc w sam raz dla skarbnika!...

Jak to się ma do Połabia? Znamy stamtąd po pierwsze nieokreślonego typu trzewik w kształcie podkówki, znaleziony w grobie wojownika w Gustow razem z mieczem typu XI, G, 1 wg Ronalda Ewarta Oakeshotta. Ten datowany na XI-XII w. miecz wygląda tak:

Miecz z Gustow za Corpus..., 41/122, Abb. 5.

Nie ma się więc co zastanawiać. Nie tędy droga. Na początek wybrałem zatem rozwiązanie zastosowane w Gdańsku: przeszyłem końcówkę pochwy drucikiem, z braku brązowego miedzianym.

Pochwa z Gdańska za Agnieszką Samsonowicz, Wytwórczość skórzana w Polsce wczesnofeudalnej, 1982, s. 82.

Bo miałem już kiedyś pochwę. Zrobiłem ją parę lat temu, z cieniutkimi trzaskami wykonanymi przez Bob(e)ra, które okleiłem ładnie lnem, a len potraktowałem roztopionym woskiem. Na wszystko naciągnąłem na mokro skórę jelenia, gładką i odwłosioną. A czubek przeszyłem drutem. Raz komuś (kto ma wiedzieć, ten wie) ją pożyczyłem. Dzisiaj już nie istnieje. Zdjęcia żadnego też nie mam. Musicie mi wierzyć na słowo...


Teraz używam tylko starej pochwy Fradmara i ciągle czekam na nową. Konkretnie - na trzewik do niej.

Trzewik z Niemczyc za http://znaleziska.org

I tu się dopiero zaczyna nasza właściwa historia. Co wybrać, jeżeli nie Gustow? Nie byłoby wielkim błędem sięgnąć po coś z Pomorza, bliskiego kulturowo i językowo Połabiu. Zdecydowałem się jednak na znalezisko zza Odry. To właśnie jest trzewik z Niemczyc koło Budziszyna. Nie znajdziecie tej miejscowości na mapie: dziś Nimschütz leży na dnie sztucznego jeziora, które powstało po zbudowaniu zapory na północ od miasta.

Plan za: http://www.dresden-neustadt.de/archiv/themen/bautzen/bautzen.htm

Trzewik typu II.3 wg Petera Paulsena odkryty na obszarze osady, wraz z ceramiką słowiańską, pochodzi z końca X w. 

Uwagę zwraca umieszczona na środku twarz mocno stylizowanej postaci o rękach i nogach w formie potrójnych wstęg. Tworzą one ażurową plecionkę z motywami roślinnymi, zwieńczoną u góry zwierzęcą główką. W cytowanym tu na początku artykule (s. 87-88) Andrzej Janowski i Tomasz Kurasiński piszą, że według szwedzkiej badaczki Charlotty Hedenstierny-Jonson jest to przedstawienie samoofiary Odyna:
Wiem, ze wisialem na wiatrem owianym drzewie
Przez dziewiec nocy,
Oszczepem zraniony, Odinowi ofiarowany
Sam sobie samemu. (Pieśń Najwyższego, V, 137)
I rzeczywiście, przy odpowiedniej dozie wyobraźni, we wstędze łączącej głowę stylizowanej postaci z górnym zwieńczeniem trzewika możemy się dopatrzeć sznura szubienicy. Na podstawie porównania z wizerunkiem Chrystusa na kamieniu z Jelling wspomniana autorka łączyła to przedstawienie z zawłaszczeniem dawnego symbolu przez chrześcijaństwo, tak aby nowe treści przedstawiać w starej formie, bez zbędnych kontrowersji. Trzeba powiedzieć, że bardzo to wszystko sprytne. Bóg złożony w ofierze samemu sobie, powieszony i przebity oszczepem, pokonuje śmierć. Tylko te symboliczne germańskie 9 dni dzielimy przez równie świętą trójkę, a Yggdrasil, drzewo światów, zmieniamy na drzewo życia - krzyż...

Barwna rekonstrukcja wizerunku Chrystusa, muzeum w Jelling, fot. PGD.

Bardzo ciekawe są wnioski autorki ze s. 104. Trzewiki z motywem ludzkiej głowy i postaci o trójkątnym korpusie i wstęgowatych kończynach zaliczyła ona do podgrupy B (Sub-group B):

The sword chapes from the Slavonic areas all belong to this group. Special notice should be taken of the silhouettes of the chapes in this group, all but one of which have an extension at the bottom, a feature that seems to be characteristic of chapes found in Slavonic areas. 

Doskonale!

Artykuł Hedenstierny-Jonson jest dostępny w Sieci i znajdziemy w nim bardzo ładny i wyraźny szkic naszego trzewika. Nawiasem mówiąc autorka błędnie (a zapewne za nią British Museum!) zlokalizowała Nimschuetz (jak napisała) w północnych Niemczech. 

Wizerunków tego trzewika znam jeszcze kilka, np. ze Slawen in Deutschland i z tej strony. Nie dotarłem natomiast do szkicu w Corpusie, bo nie zajmowałem się bliżej uzbrojeniem z obszaru Łużyc. To się niedługo zmieni, wystarczy jedna wizyta w bibliotece łódzkiego muzeum archeo. Zdecydowanie najładniejsza jest ta fotografia, którą gdzieś kiedyś wygrzebałem w Internecie.
I zapomniałem, gdzie!...

Skąd ja to znam?...

Tu właśnie zaczynają się schody. Nie chodzi o moją sklerozę - bo po cóż mam się martwić tym, na co nie mam wpływu! - ale o pewien szczególik. Zwróciła mi na niego uwagę Mojmira (Kram Szepcące Kruki), która pracuje właśnie nad odlewem mojego trzewika. Tak, właśnie, dokładnie i przecież! - na wszystkich rysunkach i fotkach widzimy go z tej samej strony. Dlaczego w ogóle to ważne?

Spójrzmy na inny przykład. Poniższe zdjęcie, które przesłała mi Mojmira, przedstawia bliżej nieznany trzewik tego samego typu. Ktoś w necie, wyobraźcie sobie, wystawił go na aukcji!


Jak widać jest uszkodzony. To jednak nie jest istotne. Zobaczcie na dolne zwieńczenie, tam bezpośrednio nad guzem kończącym okucie: ujrzycie okrągłą tarczkę pokrytą wzorem plecionkowym. Podobnie wygląda w tym miejscu także trzewik z Niemczyc. To jest po jednej stronie...


...po drugiej za to - jest płasko! I kiedy przyjrzymy się dokładniej, widzimy płaską eliptyczną powierzchnię, na której da się też dojrzeć zagadkowy ślad. Czym może być ta wypukłość? Zacznijmy na razie od podstaw: trzewiki tego typu mogą być asymetryczne. Widać to również na innym przykładzie podesłanym przez Mojmirę:


Warto zwrócić uwagę na wygląd trzewika od dołu. Bezpośrednio nad guzem, na którym kończy się okucie, po jednej stronie widzimy w miarę gładką powierzchnię, a po drugiej coś w rodzaju płaskiej wypukłości. I znów powraca pytanie: co to w ogóle jest?

Przedstawię tu pogląd Mojmiry, która zajmując się na co dzień odlewaniem replik skandynawskich okuć i biżuterii wszelakiej, dostrzega pewne rzeczy, na jakie kto inny by nie wpadł. Widać to na przykładnie wytwarzanych przez nią brosz. Tu mamy znalezisko archeologiczne...


...a tutaj gotowy produkt:


Czym owe zdjęcia się różnią? Ano - ilością guzów. Jak widać po znalezisku, część z nich nie zachowała się. Zostały po nich tylko płaskie powierzchnie, na środku których gdzieniegdzie dojrzymy jeszcze ułamany trzpień. Bo tak, część guzów nie była odlewana w jednym kawałku z broszą, tylko wbijana w nią później, właśnie na takim trzpieniu. W ten sposób Mojmira produkuje swe brosze i dzisiaj:


Co z tego dla nas wynika? Możliwość nowego spojrzenia - chociażby na płaską tarczkę dolnego zwieńczenia trzewika, który ktoś chciał opchnąć na aukcji.


Czyż nie jest to ślad po guzie i pozostałość po trzpieniu? Uczciwie rzeknę - nie wiemy. Acz nie jest to niemożliwe...

Bo zastanówmy się chwilkę, jak taki trzewik osadzić. Przyszyć do pochwy? Przykleić? A może przybić gwoździami? Jak na mój chłopski rozum, najlepiej byłoby po prostu wbić trzewik na końcówkę pochwy i wklepać górne zwieńczenia, tak żeby ją ładnie ścisnęły. Być może tak właśnie jest tutaj:


To rozwiązanie musiało być przynajmniej jednym ze stosowanych sposobów, co widać choćby po przekroju górnych zwieńczeń poniższego trzewika:


Te bolce były umieszczone po wewnętrznej stronie i nadawały się idealnie do wklepania w skórę pochwy, a może i nawet delikatnego wczepienia się w drewno. Jednak, jak mówi Mojmira, brązowy odlew niełatwo jest wygiąć i sklepać. Przy odrobinie pecha może się pokruszyć...

Dlatego istnieje możliwość, że właśnie ta płaska tarczka na dolnym zwieńczeniu trzewika służyła do wbicia w nią guzka zakończonego trzpieniem. Przechodziłby on przez skórę i wbijał się lekko w trzaskę, elegancko mocując okucie do czubka pochwy. Logiczne, proste i ładne rozwiązanie problemu...

Trzeba uczciwie zaznaczyć: to wszystko są spekulacje. Nie każdy trzewik tego typu jest asymetryczny, nigdzie też nie udowodniono tego, o czym pisałem powyżej. Nie wiemy nawet, czy asymetryczny jest sam trzewik z Niemczyc. 

Trzewik z Niemczyc za Die Slawen...

Jest jednak na to sposób. W Die Slawen... jest spis ilustracji, w nim figuruje to zdjęcie. I autor, i gdzie on je zrobił. To było muzeum w Dreźnie. Wystarczy ich zatem zapytać. A może się do nich przejadę? Na rozwiązanie zagadki będziecie musieli poczekać - aż do przyszłego roku!