niedziela, 23 sierpnia 2015

Za bramą Arkony...

W tym roku po raz kolejny udałem się do Arkony, na piękną wyspę Rugię. To dawne słowiańskie ziemie, bliska zagranica, i nie jest tak znowu trudno pojechać tam chociażby w jakiś długi weekend. W podróży jest kilka przesiadek, a każdy kto czyta te słowa jest w stanie je łatwo ogarnąć. Po pierwsze trzeba się dostać do Świnoujścia na prom.


Na lewym brzegu Świny jest stacja niemieckiej kolejki, zwanej UBB. Bilet kupimy u konduktora, a podróż trwa 2,5 godziny. Jadąc w dwie osoby płacimy po 12 euro na głowę. Im więcej jest z nami osób, tym taniej to wszystko wychodzi. To taka regionalna osobówka, co staje we wszystkich wiochach. Kursuje codziennie dość często i nią jedziemy na Stralsund. Tam przesiądziemy się znowu w pociąg do Bergen na Rugii. 

Rugia za niemiecką wikipedią. Powiększaj!
 
Ten jeździ co pół godziny, a bilet 6 euro kosztuje. Z dworca w Górze idziemy na miejscowy PKS, dosłownie rzut beretem. Tu czeka nas jeszcze autobus. Celem jest Altenkirchen, jedziemy linią 12. Warto zapytać kierowcy, czy trzeba się tam przesiadać. 7 euro za bilet, jedzie się godzinę z kawałkiem. Kiedy tam byłem ostatnio, to przesiadałem się w Sagard z 12 na 13. Dzisiaj to ten sam autobus, który zmienia tam numer. Zawsze się lepiej upewnić, jak to wygląda tym razem... 

Sagard z perspektywy przesiadkowego przystanku

Nareszcie jesteśmy na miejscu! Mijamy miejscowy kościółek, gdzie wmurowano nagrobek ofiarnika z Arkony. Zabytek z końca XII. wieku leży na miejscu starszego, słowiańskiego cmentarza. 

 

Celem jest camping Drewoldke, gdzie jeśli akurat jest sezon lepiej zarezerwować sobie miejsce zawczasu. Teraz już tylko rozstawić namioty i koniec tej logistyki - przed nami rozciąga się szlak. Ruszamy w kierunku Arkony!


Prowadzi nas droga wzdłuż klifu, po prawej wyłania się morze. Widzimy plażę w Drewoldke, a dalej - półwysep Jasmund. Idziemy enerdowską betonową ścieżką, świetną do jazdy rowerem. 


Tenże wypożyczymy sobie później w Altenkirchen, po 6 euro za dzień. Dla każdego chcącego finanse przeszkodą nie będą. Na wszystko da się uzbierać z pensji archiwisty! Po drodze mijamy urokliwe dworki, schowane w przydrożnych zaroślach. Zanim ujrzymy grodzisko, dojdziemy do przystani w Vitt


Witowska osada jest zamieszkana bez przerwy od tysiąca lat. We wczesnym średniowieczu służyła jako sezonowa przystań dla rybaków wypływających na połowy śledzi. Nie dałbym w zakład swej głowy, czy jacyś współcześni tubylcy mają słowiańskie korzenie. Tak było na pewno jeszcze w początkach XIX. stulecia. Dzisiaj po rewolucji przemysłowej, eksplozji demograficznej i tylu przeróżnych wędrówkach, przesiedleniach, przemianach - wszystko to mogło się zmienić.


Zostały za to znaki, przechowane w tradycji. Słowiańscy gospodarze ryli je nad drzwiami swych domostw, tym osobliwym "podpisem" markując i swą własność. 

 

Możemy je spotkać także w Altenkirchen, wyryte w cegłach kościółka pod koniec XII w. Ranowie, których zmuszono do przyjęcia chrztu i chodzenia na mszę, musieli co niedzielę przejść obok nagrobka kapłana z Arkony, wmurowanego na znak zwycięstwa nowego porządku w pozycji leżącej. 


Ja go tu symbolicznie postawię na nogi, bo przecież się nie godzi by tak tkwił przez wieczność:


U drzwi kościoła Słowianie pozostawiali broń. Ich nieodłączne włócznie, z którymi wszędzie chodzili. Były do siebie podobne, więc trzeba było zachować jaki taki porządek i stałe miejsca wyznaczyć. Każdy miał swoje własne. I na nich ryli te znaki, tam opierali oręż...


Z przystani rybackiej możemy dojrzeć już sam przylądek.


Po przejściu przez osadę zanurzamy się w lasku, z którego wychodzimy wprost na klif z pięknym i bliskim już widokiem na gród.


Sam wał robi w rzeczywistości o wiele większe wrażenie, niż kiedy ogląda się zdjęcia. Pomimo, że uległ erozji i stoi tu tysiąc lat - wciąż jest wysoki na dobre 2 piętra w bloku. Możecie się z tego chichrać, ale uważam że to całkiem niezłe porównanie. Popatrzcie sobie na wieżę...


 ...i przeczytajcie raz jeszcze relację Saxa Gramatyka, co tak Arkonę opisał:

Ta, położona na wyniosłym wierzchołku pewnego wzgórza, od wschodu, południa i północy obronna [jest] nie sztucznymi, lecz naturalnymi obwarowaniami, stromymi stokami podobnymi do murów, których wierzchołka nie mogła dosięgnąć nawet strzała wypuszczona z machiny. [klif ma ok. 45m] Od tych też stron zabezpieczona była oblewającym ją morzem, od zachodu zaś zamknięta wysokim na 50 łokci wałem [ok. 33m], którego dolna połowa zrobiona była z ziemi, a górna z drzewa zasypanego ziemią. Na północ stamtąd wytryska źródło strumienia, do którego ku korzyści grodzian daje dostęp przebieg obwałowań. (Saxo, lib. XIV, c. 39, § 2, tłum. Krystyny Pieradzkiej)

 
A teraz dajcie podziałać swojej wyobraźni: ujrzycie głęboką fosę i stromą ścianę umocnień, zwieńczoną przedpiersiem. Drewniano-ziemny wał o konstrukcji skrzyniowej wznosił się na nasypie, a jego zewnętrzną ścianę licowała glina. Koroną biegł chodnik obronny, chroniony palisadą. Z niej patrzą na Was strażnicy, a wyglądacie jak mrówki. Nawet jeżeli opis Saxa był nieco przesadzony - 50 łokci to ok. 33m, jak blok dziesięciopiętrowy! - i tak to wysokość dachu sporej kamienicy. A nad nią wznosi się wieża, strzegąca przejścia przez bramę...

Rekonstrukcja bramy Arkony wg Joachima Herrmanna, Die Slawen…, Abb. 112, s. 230

Jak gród wyglądał we wnętrzu? Był zasadniczo dwudzielny. Przez kilkadziesiąt lat, w XI wieku, świątynię otaczał drugi i mniejszy od zewnętrznego wał, wzniesiony już po tym wielkim. Ostatecznie wał oddzielający świątynię został zniwelowany pod koniec XI stulecia. Zgodnie z opisem Saxa:

W środku miasta znajdował się plac, na którym stała świątynia drewniana o misternej budowie, wzbudzająca cześć nie tylko wspaniałością nabożeństw, lecz boskością posągu w niej umieszczonego. Zewnętrzny jej obwód dokładną płaskorzeźbą się odznaczał, przedstawiając prostą i niewydoskonaloną sztuką malarską postacie najrozmaitszych rzeczy. Jedno tylko było wejście. Samą świątynię podwójny rząd ogrodzenia otaczał, z których zewnętrzne, ze ścian złożone, dach czerwony pokrywał, wewnętrzne czterema słupami podparte zamiast ścian świeciło czerwonymi zawieszonymi zasłonami i z zewnętrznymi ścianami było połączone tylko kilku poprzecznymi tramami. (Saxo, lib. XIV, c. 14, tłum. Gerarda Labudy)

Zniknęły zabudowania, a miejsce gdzie stała świątynia od reszty symbolicznie oddzielała fosa - pozostałość po mniejszym, wyburzonym wale. Dziś nie ma już wieży bramnej, a grodu nie strzegą wojowie. Pomimo to, przynajmniej na co dzień, do środka raczej nie wejdziesz. I wcale nie dlatego, że wały Arkony porasta dziś gęsty gąszcz barszczu Sosnowskiego! 


Po prostu klif się osuwa i wejście jest zakazane ze względów bezpieczeństwa. Poza tym trwają tam prace wykopaliskowe i miejsce jest pilnowane przed tabunami turystów i zakusami złodziei.


My jednak mieliśmy szczęście, bo właśnie wchodził do grodu osobnik z długimi kudłami i torbę ciężką niosący, która przyjemnie brzdękała. Musi - archeolog!

-Faktycznie, kopiemy tutaj. Co więcej - będzie wycieczka po wykopaliskach. Bądź jutro o 14:00.
Tak nam więc plan dnia już ustawił, żebyśmy się nazajutrz znów w grodzie stawili. Co prawda archeolodzy prosili by fotek z wnętrza grodu nie wrzucać do internetu, jednak nic mi nie przeszkodzi napisać tu o tym, com widział.

Arkona, widok z wieży w 2012 r.

Przed wejściem ujrzałem masy turystów, stragany i bryczki konne, tudzież tandetną ciuchcię zrobioną z traktora. To wszystko aż się kłębiło ok. 13:00 pod grodem, a za samym Putgarten stał ponad kilometrowy korek aut i autobusów. Tak właśnie tam bywa w sezonie, że przypomina to najgorszy syf i kicz jaki widziałem w życiu tylko nad polskim morzem. Względnie w Zakopanem...

Tabliczka głosi: Liebe Besucher, hier entsteht ein besonderer Platz für den slawischen Gott Swantevit. Bitte beachten Sie dazu notwendigen Absperrungen. Herzlichen Dank.

Pod grodem powstaje zresztą nowe miejsce ku czci Świętowita, gdyż starej fantazji na temat posągu Silnego Pana jakiś czas temu się zgniło. 

"Swantevit", 2012 r.

Aż strach się bać, co postawią współcześni niemieccy artyści...

Posąg zgodny z opisem Saxa powinien wyglądać mniej więcej tak. Tablica informacyjna sprzed grodu, 2012 r.

Na szczęście ogromna większość turystów nawiedzających to miejsce przechodzi obojętnie obok wału i idzie dalej do latarni morskiej, a później w dół po schodkach na plażę nudystów. Pod bramą czekała tylko niewielka, międzynarodowa grupka zainteresowanych.


Oprowadzała nas bardzo sympatyczna pani archeolog imieniem Marika. Weszliśmy ścieżką na górę, przekraczając bramę. Po lewej ziało urwisko z pięknym widokiem na morze...


...po prawej wznosił się wał i zamknięta platforma widokowa dla turystów. Przed nami biegła w dół ścieżka prowadząca w głąb grodu, a dalej między krzakami dało się dojrzeć kilka prostokątnych wykopów. Archeolodzy pracowali jak co dzień, klęczeli i skrobali, grabili powoli po dnie. Obok leżały wbite szpadle, w rogach wykopów sterczały kołki pomalowane różową fluorescencyjną farbą. Po paru słowach wstępu Marika objaśniła nam, na czym polega rozplanowanie wykopalisk, jak się na nich pracuje i co to jest stratygrafia. Można to było zobaczyć w praktyce, a nawet wziąć do ręki i pooglądać drobne znaleziska: kości zwierzęce i ceramiczne odłamki. 

Przykładowe pozostałości ceramiki z Arkony, za: Hans-Dieter Berlekamp, Die Funde aus den Grabungen von Arkona auf Rügen in den Jahren 1969-1971, ZfA, Bd. 8, Berlin 1974, s. 216, Abb. 4.

Wykopy były dość płytkie, jakieś 30cm, maksymalnie pół metra. Faktycznie dało się zaobserwować różnice pomiędzy warstwami. Co najważniejsze, wedle słów przewodniczki począwszy od lat dwutysięcznych dokładnie przesiewa się humus i przeszukuje wszystko wykrywaczem metalu. Obecnie najwięcej znalezisk pochodzi właśnie z tej warstwy.


Wśród nich jest ponad 350 kółeczek od kolczugi (!!!), występujących zwykle pojedynczo. Największy znaleziony dotąd fragment to całe 4 kółka połączone w siatkę. Widziałem spośród nich dwa, ba, trzymałem je w ręce! Przez woreczek foliowy było je dobrze widać, średnica wewnętrzna na oko 4-6mm, jedno chyba pełne a drugie nitowane. 

Fragmenty plecionki kolczej za Torstenem Kempke, Starigard/Oldenburg. Waffen des 8.-13. Jahrhunderts, w: Starigard/Oldenburg. Hauptburg der Slawen in Wagrien, Bd. III, von Torsten Kempke mit einem Beitrag von Klaus Beckhoff, Neumünster 1991, s. 41, Abb. 23.

Póki co nie ma ich jeszcze w żadnej publikacji, ani w Corpusie, ani u Hansa-Dietera Berlekampa, ani u Joachima Herrmanna. Czekamy wszyscy na pracę Freda Ruchhöfta, który kieruje tym wszystkim i pisze habilitację. Póki co udało mi się zdobyć popularnonaukową książkę o Arkonie z 2008 r., wraz z autografem autora:


W pewnym momencie Marika zaprosiła zwiedzających do stolika, gdzie otworzyła pudełko ze znaleziskami. Mogliśmy pooglądać i wziąć do rąk własnych groty strzał: duńskich osadzonych na trzpieniu, z których czubek jednej był odkształcony po trafieniu w cel...

Groty strzał osadzonych na trzpieniu z Arkony, za: Corpus..., 41/272.

...i jednej słowiańskiej z tulejką i zadziorami...

Groty strzał z zadziorami z Birkenwerder, za: Corpus..., 76/1

Prócz tego piękny grot włóczni typu V... 

Groty włóczni z Arkony, Hans-Dieter Berlekamp, op. cit., s. 226, Abb. 12.

...toporek... 

Żeleźca toporków znalezione w Arkonie: Hans-Dieter Berlekamp, op. cit., s. 233, Abb. 18.

 ...kiepsko zachowaną głownię noża i te kółeczka z kolczugi.
Dowiedziałem się wreszcie, gdzie było to źródło wody odcięte przez Eryka Emune podczas oblężenia w 1136 r. Dziś nie istnieje, bo dawno już się zapadło i osunęło w fale. Mieściło się jednak po lewej stronie bramy, patrząc na wał grodu z zewnątrz. Wcześniej, w XI w., była tam nawet cysterna zbudowana jako głęboka studnia o skrzyniowej konstrukcji, w której zbierały się wody gruntowe. Spływały one także do wielu naturalnych zagłębień po tej stronie umocnień i tego rodzaju źródełek było przynajmniej kilka w różnych okresach funkcjonowania grodu.


Z jednego z nich czerpali grodzianie podczas oblężenia przez wojska Eryka. Duńczycy obłożyli ten odcinek wału zmasowanym ostrzałem i w ten sposób zmusili po jakimś czasie do kapitulacji wyczerpanych pragnieniem obrońców. Ochoczo poszli się ochrzcić, gdyż jak napisał Saxo, była to dobra okazja żeby wykąpać się w stawie i wreszcie napić się wody. Posągu nie obalono i nie wydano świątyni na rozgrabienie, a po odejściu Duńczyków biskupa wygnano z grodu. To jednak już inna historia, wróćmy do naszej wycieczki.

Ścieżka prowadząca przez miejsce gdzie była brama. W części wału leżącej nad morzem znajdowała się słowiańska cysterna na wodę. Dalej w tym kierunku, gdzie dzisiaj mamy już tylko urwisko, plażę i Bałtyk, biegło przedłużenie tego odcinka wału i wypływały źródełka.

Zapewne czytaliście niedawno w archeowieściach, że właśnie odnaleziono ślady po wielkiej halli stojącej niegdyś w Arkonie. Wypełnione kamieniami potężne jamy po słupach leżą przy samej krawędzi klifu i aby tam pracować archeolodzy muszą przypinać się liną, zapięci w uprzężach jak przy robotach wysokościowych. Budowla miała wymiary ok. 12x8x prawdopodobnie też 12 metrów (wysokość), a halle tego rodzaju wznoszono w Danii i Szwecji. Nasza pochodzi z XI w. Podobnie reszta znalezisk, które oglądaliśmy. O czym to może świadczyć?

Być może ten budynek to dowód na czasowe opanowanie grodu przez Duńczyków, ewentualnie stacjonowanie w nim najemnej załogi pochodzącej ze Skandynawii. W grę wchodzi okres panowania Kanuta Wielkiego i jego następców, ok. 1014-1041, ewentualnie Swena Estrydsena, któremu Rugianie płacili trybut w latach 1055-1060.  

Jednak obca konstrukcja budynku nie musi wcale oznaczać obcej okupacji. Równie dobrze Ranowie mogli sami podpatrzeć takie rozwiązania w Skandynawii i je u siebie skopiować, względnie sprowadzić stamtąd jakichś budowniczych. Mogli to zrobić niewolni wzięci jako jeńcy albo kupcy z daleka, którzy musieli jak wiemy dać prezent Świętowitowi. Halla nie była świątynią, ale być może kapłani potrzebowali miejsca by godnie przyjmować możnych pielgrzymów pragnących wyroczni? A może w jakimś momencie pozwolono się tutaj osiedlić skandynawskim handlarzom, prowadzić faktorię handlową, mieć jakiś magazyn? Jak było naprawdę - nie wiemy.
Zapewne przybędzie wskazówek wraz z postępem badań...

Innym ciekawym znaleziskiem, którego już niestety nam nie pokazali, były dwie ludzkie czaszki z dołu na odpadki. Leżały ciśnięte wśród kości i jakichś innych śmieci, pocięte, podziurawione, noszące ślady brutalnego oddzielenia głowy od tułowia. O ile dobrze pamiętam, to uszkodzenia wskazują nawet na to - ewentualnie jest to już tylko domysł niemieckich archeologów - że głowy zatknięto na włóczni albo na palisadzie. A kiedy psuć się zaczęły, rzucono je do wychodka. 

Piraci to, może Duńczycy? Zdrajcy lub misjonarze, a może zwykli bandyci? Chrześcijańscy jeńcy wzięci na wyprawie? Archeologia jest piękna!

Zdjęcie Arkony w latach 30. XX w. i w 2012. Tablica informacyjna przed grodem 2015 r.

Na koniec parę słów o dalszych losach Arkony. Jak wiemy, do dzisiaj została tylko 1/3 tego, co istniało za czasów gdy kapłan Świętowita co roku napełniał miodem wielki róg ofiarny. W ciągu samego XX stulecia Arkona straciła chyba 1/4 powierzchni, jaką miała na początku ubiegłego wieku. Widać to bardzo wyraźnie na tablicy informacyjnej przed grodziskiem i fotografiach zamieszczonych w niemieckiej wikipedii.

j.w.

W XIX w. na przylądku powstała latarnia morska. To ta, w której jest dzisiaj muzeum sztuki i minerałów. Poza tym jeszcze dwie inne. Oprócz tego sam gród i okolice były w XX wieku używane przez wojsko. Od lat dwudziestych poprzedniego stulecia istniała tam stacja radiowa, służąca nawigacji. Już w 2012 r. zwróciłem uwagę na dziwny betonowy klocek wystający z wału. 

Wał grodu widziany z wieży, 2012 r. Po lewej stronie tajemniczy obiekt :)

Po wewnętrznej stronie u jego podstawy mieści się podobne wejście do bunkra Wehrmachtu ukrytego pod spodem. W pobliżu istnieje też nowszy bunkier, służący NVA za czasów Enerdówka. Jak widać Arkona była twierdzą nie tylko w średniowieczu...


Kończąc wycieczkę po grodzie podpisaliśmy się z Olą pod wnioskiem o założenie muzeum dla znalezisk z Arkony. Bo wyobraźcie sobie, że w Putgarten jest jakieś absurdalne i badziewne muzeum drukarstwa, a znaleziska z grodu Świętowita trafiają do magazynów różnych instytucji. Tak dalej być nie może, czas skończyć z nadmorską tandetą i nadać temu miejscu znaczenie, jakie mieć powinno!

To miejsce, w które się wraca. Nie raz tu jeszcze przyjadę. Uważam, że każdy kto chociaż trochę interesuje się Słowianami i wczesnym średniowieczem przynajmniej raz w swoim życiu powinien zobaczyć Arkonę. Spieszcie się, póki stoi!...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz