niedziela, 10 lipca 2011

Moja tarcza z dartych desek, cz. II

Dzisiaj napiszę o tym, jak zacząłem robić swoją tarczę. Przed wyruszeniem w drogę na Wolin warto zapoznać się także z jeszcze jednym przykładem rekonstrukcji dawnej tarczy, tym razem morawskiej, sporządzonej przez Mścidruga. Dlaczego na Wolin? Tam w ramach tegorocznej Ostary mieliśmy okazję nauczyć się drzeć deski.

Od razu się przyznam, że z obróbką drewna nic wspólnego nigdy nie miałem. Co więcej - nienawidziłem jej i nawet osadzenie głupiego toporka wolałem zawsze zlecić Chwalibogowi niźli samemu strugać jakieś kijki. No, ale trzeba było się przełamać. A więc do dzieła!

Na początek bierzemy pieniek. Pieńki, panu Jankowi z Wolina dziękować, mieliśmy z dobrego na tarczę, miękkiego drzewa - osiki. Na pieńku siekierką oznaczamy sobie linię. W tę linię wbijamy kliny:


Zamiast klinów posłużyć się można zaostrzonym gumówką płaskownikiem, choć bardziej historycznie byłoby po prostu używać odpowiednich do tego toporków. Na przykład takich jak te, pochodzące z Połabia:

Asymetryczny topór ciesielski z Teterow, za Corpus archäologischer Quellen zur Frühgeschichte auf dem Gebiet der Deutschen Demokratischen Republik (7. Bis 12. Jahrhundert), Berlin 1979.

Topór z Fischerinsel, za Corpus...

My jednak musieliśmy radzić sobie za pomocą trzech klinów,



...co z uwagi na szerokość pnia bywało niekiedy kłopotliwe,


...tak że nie zawsze udawało się odedrzeć deskę tak szeroką, jak cała grubość pnia:


W każdym jednak razie trudne toto nie jest, przeto i desek narobiliśmy sporo, także nie tylko na obłożenie z boku strzechy w pewnej chacie, ale i dla nas na tarcze starczyło. Jak wyglądały te deski?


Ano,  nieszczególnie! Krzywe, bo darte zgodnie z biegiem włókien, nierówne, poskręcane. Masakra. Po wstępnym przesuszeniu, czy raczej zagrzybieniu w piwnicy Dagra, deski wziąłem do siebie i zacząłem obrabiać.

Zacząłem to dobre słowo, do końca mi jeszcze daleko. Robię to bowiem powoli, gdy się akurat tak zdarzy że czas mam, natchnienie i ochotę. Naraz. I jeśli się uda mi skończyć tarczę na jakąś jesienną albo zimową wyprawę - będzie bardzo dobrze. 

Sam fakt, że oddzielone już od pnia dranice wymagają obróbki, nieco mnie zresztą zdziwił. Jako osobnik generalnie z pracą w drewnie nieobznajomiony, wyobrażałem to wszystko sobie tak, że nadrę desek, podhebluję na bocznych krawędziach, wyrównam, posklejam na klej kostny - i będzie hulało.

Ale nic z tych rzeczy: oto wydarcie deski dopiero jest początkiem. I nie strugiem następnie trzeba ją obrabiać - lecz siekierą.


Siekierą usuwamy po kawałku wszystkie nierówności. Na początku dobrze jest wziąć jakąś linię i oznaczyć w ogóle, jak będzie szła krawędź,

...a po jej wyrównaniu zrobić to samo z płaszczyzną, przy czym znam tu ciekawy myk: szuramy deską po równej i brudnej nawierzchni, i to co się upaćka - jeb z siekiery! Powyższe czynności powtarzamy tyle ile trzeba, aż z krzywej wielkiej dechy wyjdzie nam...


...deseczka malutka i trochę mniej krzywa. 

Powyższe czynności powtarzamy...
aż do następnego odcinka!


2 komentarze:

  1. kiedy będzie następny odcinek?

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nieprędko, nie mam w tej chwili czasu ani warunków. Oddarte deski cały czas są, ale nie mam pojęcia kiedy uda mi się je obrobić do odpowiedniej grubości.

    OdpowiedzUsuń