poniedziałek, 2 czerwca 2014

P jak portki...

...albo i powrót do pisania po pięciu miesiącach. No, ale narzekać nie ma na co. Pisałem wszak co innego. Dzisiaj jednakże nie o tym. Dzisiaj piszemy o portkach.


Bolczów 2012

Jak może ktoś zauważył - a u nas na pewno Chwalibóg! - od paru dobrych lat chodzę w iście królewskich, wściekle niebieskich spodniach. Co będę tu dużo gadał: darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Zwłaszcza gdy jest to prezent od samego Jarla...

Jednak w jarlowskich spodniach czuję się nieswojo. Nie moja to liga, inny status, a w lecie wełenka grzeje...

Postanowiłem więc uszyć sobie nowe portki. Niby - prosta sprawa. Wybrałem zatem materiał: śliczny, pasiasty len:


Jak widać, przebiega przezeń taki brązowy pasek. To luźno tkane nici, jedyny mankament tkaniny. No, ale myślmy jednak nieco pozytywniej - to w końcu są letnie spodnie i wentylacja być musi!

Przejdźmy więc już do wykroju. I muszę się wszystkim w tym miejscu do czegoś wreszcie przyznać...

Uszyłem w życiu tylko jedną parę portek z brązowego lnu, które służyły mi jakieś 5-6 lat. Co było z nimi nie tak oprócz dziury na kolanie zacerowanej tak brzydko, że w końcu oddałem je kiedyś jakiemuś niewolnikowi? 

Ano właśnie - wykrój. Odbiłem go od dresiku. Prosto i po chamsku. Dlatego tyle wytrzymał, sprawdzona konstrukcja. Gdy innym spodnie co rusz pruły się na dupie - moje trzymały fason. A jednak coś za coś! 

Wiadomo przecież, że do historycznych dresik nie należy. Dlatego następne spodnie chciałem uszyć lepiej. Sięgnijmy zatem do źródeł, dajmy kilka linków:

http://urd.priv.no/viking/bukser.html

Tu mamy wiele przykładów, m. in. ze wczesnośredniowiecznej Skandynawii.

Pomińmy taktownie dziś kwestię: spodnie czy nogawice?

Dość wspomnieć, że na przedstawieniach we wczesnośredniowiecznej ikonografii spodnie (?) są zazwyczaj na tyle obcisłe, że takie wątpliwości będą uzasadnione. A przecież tunikę przedstawiano w dodatku jako sięgającą do kolan. Czasem i sporo niżej...
Naturalnie zaraz rozlegną się (jakże słuszne) głosy o schematyczności tych wizerunków. Zduśmy więc wszystko w zarodku prostą konstatacją, że wobec tego rozstrzygnięcie problemu jest jeszcze bardziej niepewne. A oto i mały przykład:

Kliknij i powiększ ilustrację (za: Kultura Polski średniowiecznej X-XIII w., pod red. Jerzego Dowiata, Warszawa 1985, il. 162).

Wybierzmy więc na razie arbitralnie portki i zacytujmy Mścidruga:

http://halla.mjollnir.pl/viewtopic.php?t=3534&start=0

...spodnie, gacie,tuniki, koszule powinny być cięte po linii prostej czyli spodnie wycięte z dwóch kawałków są niedopuszczalne. [...] Można przyjąć że wykrój spodni z Thorsberg jest takim szablonem wyjściowym dla wąskich spodni.Tam już dochodzi kilka klinów więcej. Przy nogawkach obcisłych kliny wewnątrz ud powinny zaczynać się ciut nad kolanami. Przez co krok dość mocno się obniża. Na początku ciężko się przyzwyczaić ale można.

Nie można zapomnieć o tym że z biegiem czasu odzież będzie się zużywać i miejsce jednych klinów zajmą inne,dojdą łatki,cerowania.W końcowej fazie używania odzież wcale nie musi przypominać początkowego wzoru.
Tą właśnie drogą pójdziemy.



Jak widać na załączonym obrazku, spodnie składają się z czterech prostokątów (nogawki), czterech trójkątnych klinów (w rurki się nie mieszczę) i dwóch trójkątów wszytych z tyłu i z przodu. Nadmiar z trójkątów odciąłem, przez co powstały trapezy - a z nich materiał na szlufki.


Od razu muszę powiedzieć, że z tego swojego wykroju tak całkiem w 100 procentach nie jestem zadowolony. Długie trójkąty prostokątne będą się szybko strzępić, bo len jest luźno tkany i nawet obrębienie wiele nie pomoże. Łączna długość szwów do zszycia i obrębienia też jest tu obłędna. A jeszcze na dodatek - całość jest lekko za krótka! 


Na szczęście nie jest to problem, gdy nosi się owijacze.

Same portki sięgają lekko na kostkę, a jest to trochę za mało zwłaszcza gdy siadamy. Przyczyna jest bardzo prosta, a nawet prostacka: z początku odbiłem bowiem wykrój zwyczajowo z dresika. Dopiero później poszedłem po rozum do głowy, zreflektowałem się, zajrzałem na blog do Mścidruga i wszystko od nowa pociąłem. No, ale cieszę się z tego. Bo całość wygląda nieźle...



...jest szyta według prawidłowego rozkroju, a z przodu ma fajny rozporek. Wiąże się na krajkę, a krocze sobie wzmocniłem kilka razy złożoną prostokątną wszywką.
Jak to się sprawdziło w praniu?


Cóż, len się trochę rozchodził. No i gdzieniegdzie rozjechał. Co z tego, że w kroku jest klin, a szwy gęsto poprowadzone lnianą nicią lub - cieńszą od niej! - dratwą? Sam len się strzępi i rozłazi od chodzenia, biegania i walki. Letnie porcięta - wiadomo! Musiałem więc zreperować...


Zwróćcie uwagę na brązowe paski, luźno wplecione w tkaninę: one się postrzępiły na udach wskutek chodzenia w kolczudze. Te, które znajdowały się blisko szwu musiałem po prostu ominąć nowym. Inaczej zostałaby dziura. Dodatkowo poprawiłem rozporek, bo sięgał nieco za nisko. Po wszystkich tych drobnych poprawkach tak wyglądają te portki:


Na koniec wszystkim znudzonym niezbyt w sumie ciekawą tematyką dzisiejszego posta zdradzę, że część zdjęć tych pasiastych gatek pochodzi z Nowej Rudy - pierwszego festiwalu, na którym gospodarzem było PGD! O tym jednakże nie dzisiaj. I nie tak znowu szybko. 

Następną notkę bowiem - zdecydowanie i nieodwołalnie! - będzie sponsorowała literka T...

2 komentarze:

  1. Aaaa tam, na długość spodni narzekasz. Panowie też takie mają, a nie narzekają: https://lh6.googleusercontent.com/-yq7Nw2EqUTI/UVR4GF4JcjI/AAAAAAAAMCQ/gbYkYXjfG28/s640/sttutgardzki_pan.jpg ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście, wygląda to całkiem nieźle :)

    OdpowiedzUsuń