poniedziałek, 24 września 2012

Groß Raden!

Ostatnim z miejsc, jakie odwiedziłem w Niemczech jest Groß Raden. Nie wiem, czy komukolwiek z czytelników tego bloga trzeba przedstawiać tę leżącą na wieleckim pograniczu, świątynną osadę pozostającego w obodrzyckiej strefie wpływów plemienia Warnów...

Gród, most, dłubanka i wodna cieciownia.

Dla przypomnienia kilka faktów: gród i chroniona fosą oraz palisadą osada ze świątynią zostały znalezione w latach 70, a kierownikiem wykopalisk i twórcą zbudowanej pod koniec lat 80. rekonstrukcji był wybitny wschodnioniemiecki archeolog, prof. Ewald Schuldt. Osada pochodzi z IX-X w., przy czym da się wyróżnić dwie główne fazy zabudowy. Świątynia pochodzi z tej starszej, gród natomiast z młodszej. Przez pewien krótki czas istniały jednak razem.

Do wzniesionego w konstrukcji rusztowej niewielkiego gródka prowadził drewniany most, zbudowany specjalnie na lewo od umocnień (tarcze!), z dodaną jeszcze po prawej małą budką ciecia.


Zanim go jednak zwiedzimy, wypadałoby jednak dojechać na miejsce. To nie jest już takie proste. Z Berlina najpierw okazją jedziemy na Schwerin (słowiański Zwierzyn, bądź Skwierzyn). Same miasto jest śliczne, a najpiękniejszy w ogóle - pałac książąt meklemburskich, dziś Landtag, kawiarnia, muzeum... 


Wokół przecudny jest ogród, a obok jezioro Zwierzyńskie. Z góry, oczami wykutego w 1855 r. posągu, spogląda na nas sam władca Obodrzyców, Chyżan i Czrezpienian - Niklot. Od niego też pochodziła, rządząca tu do 1918 r., dynastia. Jak zginął Niklot? Posłuchajmy Helmolda:

I wyszedł z oddziałem doborowych [z Orla, dziś grodzisko Werle, gdzie bronił się przed Henrykiem Lwem], i urządził zasadzkę w kryjówkach w pobliżu wojska. Wtedy wyszli chłopcy z obozu, aby zdobyć paszę i znaleźli się w pobliżu zasadzek. Następnie przybyli rycerze przemieszani ze sługami w liczbie około sześćdziesięciu, wszyscy odziani w pancerze ukryte pod odzieżą. Nie dostrzegł tego Niklot, wpadł między nich na bardzo szybkim koniu, chcąc któregoś przebić. Jednakże włócznia dotarła do pancerza i odskoczyła po daremnym ciosie. Gdy wtedy Niklot chciał powrócić do swoich, został nagle otoczony i zabity, nie doczekawszy się pomocy z niczyjej strony. Rozpoznano też jego głowę i zaniesiono do obozu*...


Z niklotowego grodu trzeba nam teraz jechać do Sternbergu, w dwóch zresztą etapach. Po pierwsze pociągiem do Blankenberga, następnie zaś busem do stolicy obwodu. Stamtąd idziemy już z buta, 6 kilometrów spaceru przez piękne słowiańskie łąki, otoczone lasem. Za samą wioską Groß Raden jest już budynek muzeum. W nim oczywiście mieści się warta zobaczenia, a gromadząca zabytki nie tylko z samego grodu, ale i Połabia, niewielka lecz świetna wystawa!


Oprócz ciekawej broni, wśród której nieodmiennie najlepsze są topory, typ III...

różne toporaski i radlica

...mamy też dużo przedmiotów przydatnych na co dzień. Przyznam, że po raz pierwszy wzbudziły moje zainteresowanie rzeczy związane z końmi. Obok śmiertelnie nudnych ostróg oraz strzemion, które mi zresztą kiepsko tam na zdjęciach wyszły, były dwa precyzyjnie wykonane kiełzna i podkowa...


...plus zgrzebła i nożyk do kopyt!


Prócz tego oczywiście masa srebrnego złomu, grzywny, kabłączki skroniowe, skandynawskie zawieszki, tudzież i fibule. Na przykład z kryształu górskiego:


Zresztą, nie potrzeba wcale srebra, żeby było fajnie. Spójrzcie chociażby na te gliniane grzechotki...


...różnego rodzaju pionki i planszę do gry w młynka! A wszystko to, Panie, z Połabia - okręgi Parchim i Demmin...


Na koniec łyżka z poroża, o rzeźbionym w charakterystyczną plecionkę uchwycie, sierp, tordowany haczyk na ryby i - ucięte niestety kadrem, na dole jest jeszcze kabłączek - nożyce:


Figurkę z Gatschow koło Dymina najlepiej, jeśli popodziwiacie sobie u Czcibora. Tymczasem czas nas goni, jeszcze tylko godzina do końca Öffnungszeitu! Idziemy więc do lasu, gdzie po minięciu starosłowiańskiej piaskowni i pogrążeniu się w mroku...


...trafiamy wreszcie na most wiodący do podgrodzia (a tak w zasadzie - osady), którym przejdziemy przez fosę o umocnionych brzegach:


Wewnątrz czekają chatynki, odtworzone osobno z dwóch faz zabudowy: bliżej te z X, dalej z IX w. W nich znaleźć można różne ciekawe sprzęty. Jest zatem chatka farbiarki, są kuźnie i garncarz, jest miejsce gdzie ktoś robi filc.



Na tle tego wszystkiego, co możemy zobaczyć chociażby na Wolinie, ciekawie prezentują się dwie rekonstrukcje sprzętu: żarna...


 ...i prasa:


Chaty stawiane były według ścisłego porządku, początkowo w konstrukcji plecionkowej, później zaś zrębowej. Te ostatnie były wyraźnie większe i oprócz zwykłych palenisk, znaleziono w nich także pozostałości pieców kopułowych.

Przy brzegu stała świątynia...


Obecnie rekonstruuje się ją raczej jako pozbawioną dachu ogrodzoną przestrzeń, strzeżoną przez ściany zbudowane z desek o bardzo charakterystycznej formie i-kształtnych figurek.

To one oddzielały sacrum od profanum, a w samym wnętrzu świątyni odnaleziono wiele końskich czaszek interpretowanych jako ofiary. Może w tym miejscu chowano święte konie miejscowego boga?


Przejście od pierwszej do drugiej fazy zabudowy nastąpiło w szóstej dekadzie X w. i wiąże się zapewne z klęską Stojgniewa i Nakona nad Raxą w 955 r. Mogła też tędy przechodzić wcześniejsza o rok wyprawa margrabiego Gerona i księcia lotaryńskiego Konrada na Wkrzan. Niestety, Groß Raden to miejsce całkowicie anonimowe i o tym kto zniszczył osadę, my nie dowiemy się nigdy.

Wiemy za to na pewno, że po tej gorzkiej lekcji miejscowi Słowianie nie dość, że zaczęli budować porządniejsze chaty, to jeszcze i wznieśli ten - kultowy, rzec można już - gródek. Do niego prawdopodobnie przeniesiono boski wizerunek, o czym świadczyć mają szczątki wielkiego słupa, stojącego pośrodku okrągłego grodziska. Jego wewnętrzna średnica wynosi 25 m.


Z wału otwiera się widok na całą osadę, a zamiast tej łąki po lewej dawniej było jezioro. Ostateczne porzucenie grodu w Groß Raden wiąże się zapewne z wielką wyprawą podjętą w 995 r. wspólnie przez Ottona III i Bolesława Chrobrego, którzy wspomagani przez czeskie posiłki spustoszyli liczne anonimowe urbes et oppida w ziemi Obodrzyców i Luciców.


I może jednym z nich było właśnie Groß Raden?...


-------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Helmold, lib. I, c. 88 za Józefem Matuszewskim.

2 komentarze:

  1. Cieciówka jest najlepsza :D

    "Figurkę z Gatschow koło Dymina najlepiej, jeśli popodziwiacie sobie u Czcibora" - jeśli już, to "u Czciborów" :P

    Co do osady i grodziska w Gross Raden, to polecam zajrzenie do artykułu dr. Wilkego o mostach na Połabiu, link w moim wpisie tutaj:
    http://www.lucivo.pl/2012/03/sowianskie-grody-w-ponocnych-niemczech.html
    Do niedawna żyłam w przekonaniu, że sztuczny kanał opasujący osadę jest odtworzeniem systemu umocnień z czasów funkcjonowania założenia. Tak niestety nie jest. Kanał ten ma za zadanie oddanie kształtu linii brzegowej istniejącego tam wówczas jeziora. Gród znajdował się na wyspie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. :)

    A nie, to ja wiedziałem. Sam zresztą piszę o tym, że łąka po lewej tam na jednej fotce, to woda przecież była. Mi tego kanału nie szkoda, wolałbym żeby skopali jeszcze wszystko naokoło i odtworzyli dawną linię brzegową. No, ale trochę wyobraźni i to już nie jest problem.

    Dzięki za ten artykuł, potężny jest zaprawdę i wielce mi się przyda!

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń